swoje miejsce w sieci

złowieszcza twarz

pięknie mówił o tym co mogę robić

piąte przez dziesiąte jak mogę żyć

mówił że

to ja żyję w swoim własnym ciele

i żadna wiara nie ma prawa

kierować mnie na tory religii

mówił że

mogę wyzwolić swoje instynkty

i drapieżnie jak lew brać wszystko

to co mi się słusznie należy

mówił że

dekalog to tylko garstka piachu

i to ludzie rozgrzebali go

by manipulować swoimi

A ja wysłuchałem

tej pokrętnej spowiedzi

i tylko na zakończenie

pomachałem mu

Idź z Bogiem..

Chodź zabiorę cię

popłyniemy wraz z ogniem

po morzu nienawiści

piekłem istnienia zabiorę cię

do piekła zrozumienia

gdzie diabeł nie śpi

a ludzie poczują nagły

przypływ podniecającego zła

i wbiją sobie sztylety

a ich serca przyciemnione

dojrzą blask ogni piekielnych

i ludzie zapragną płonąć

i ludzie zapragną poznać

prawdę i przeznaczenie

i nikt im nie zamydli umysłów

i przejdą przez czarną bramę

gnani powodzią przelanych łeż

i poczują się dużo lepiej

bo poznają zło i

poznają dobro o jakim

nikt im nigdy nie mówił

a czarna brama na chwilę

otwarta trzaśnie hukiem

błyskawicy po płonącym niebie

a świat runie

i jutra nie będzie

a noc pokryje wszystko

Chodź zabiorę cię

i przeniosę przez czarną bramę

jak prawowitą kapłankę szatana

Bezwładnie upadam zdzierając swą skórę

Kłami rozpaczy upity znowu.. pod murem

Schlany jak ruska świnia

Wiem.. wszystko to moja wina

Te całe nienawiści otchłanie

Lekarstwem jedynym chlanie

Na pomoc wołają ludzie dookoła nieba

Tak nie można.. nawet nie trzeba

Szkoda tylko że nie rozumieją

Bólu który sam z siebie wyrósł

Hipokryci tylko się śmieją

Dobre rady ktoś tu przyniósł

A po co to wszystko do jasnej cholery

Przynajmniej wiem gdy będę szczery

I zawołam wszystkim prosto w oczy

Do diabła idzcie ze swoją pomocą

Jest to drugi text, który wklejam.. Niniejszym zaznaczam, iż texty nie będą się ukazywać chronologicznie (proporcjonalnie do czasu, w którym powstawały).

Znowu

onanizowałem się cyberprzestrzenią

wibrujących myśli

Znowu

spaliłem ostatniego peta

rzucając kilka egzystencjalnych

bluzg

Znowu

naplułem światu w oczy moczopędną

prawdą

Znowu

już nie ma masturbacyjnych

wzwodów

ani grama niezdrowego

samozadowolenia

Znowu splątane ręce

duszą mnie za gardło

i tłuką wyolbrzymianym

lękiem

Znowu

spadam bezmyślnie na dno

trzymając gwałcący wibrator

przerośniętej jak nabrzmiały penis

egzaltacji